Najnowsze komentarze
Ja miesiąc temu miałem glebę przy ...
michalinski do zdjęcia: Oto on 1
O kurza twarz! :) Ale wygląda odja...
dawid Triumph Tiger 1050 do: Mknęli razem czyli rozważania inaczej
Musiałem gdzieś o tym napisać - wy...
o cholercia.. prawdziwszczęście,że...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

28.02.2011 10:24

Sprzęgło, jedynka, jedziemy

Pamiętam jak podchodziłem do egzaminu na prawo jazdy, żona straszyła mnie rozwodem. Jak Zdałem rozwodu nie było. Potem powstała kwestia jak namówić połowice na jakąś wycieczkę. Udało się ale po kolej. Po powrocie z urlopu odebrałem swój pierwszy motocykl. Syn pojechał do babci więc nadarzyła się sposobność zorganizowania pierwszego dłuższego wyjazdu i namówienia żony. Wybór padł na Kazimierz Dolny. Po pierwsze dlatego że w miarę blisko (około 150 km), po drugie ma swój klimat, a po trzecie nie trzeba wracać tą samą trasą którą się pojechało. Decyzja zapadła. Wyjazd w piątek po pracy, powrót w sobotę. Wszystko ustalone jedziemy dwoma banditami i fz1. Mój plecak w sumie dał się namówić bez większych problemów, nawet pożyczył kurtkę od koleżanki.

Sprzęgło, jedynka, jedziemy. Ruszamy o 17.00 z osiedla. Ubrani w ciuchy przy 30 stopniach temperatury w cieniu. Pierwsze wrażenia i szok. Z pasażerem się jedzie inaczej. Na początku nie mogę się przyzwyczaić, dlatego wyjazd z Warszawy zajmuję nam aż godzinę ze względu na korek, który możemy ominąć tylko jadać pod prąd ale wolimy nie podejmować tego ryzyka. Jest parno i duszno. Zanosi się na burze. Stajemy na stacji benzynowej za Otwockiem. Robi się ciemno, ale liczymy na to, że pójdzie bokiem, tym bardziej że chmury płynną w kierunku przeciwnym do kierunku naszej jazdy. Ruszamy dalej trasą na Dęblin. Nagle zrywa się silny wiatr i mimo w miarę wczesnej pory nadchodzi noc. W środku lasu pojawiają się pierwsze krople deszczu. Wieje coraz bardziej i zaczyna lać. Udaje nam się zatrzymać w szczerym polu na przystanku autobusowym. Jesteśmy trochę mokrzy. Udało nam się w porę schronić. Przez jakieś półgodziny czekamy aż przejdzie.

Ruszamy dalej. Znów zaczyna padać ale mniej intensywnie. Nie podajemy się tylko jedziemy dalej. Mimo przeciwdeszczówki w kufrze nie zakładam jej tylko dostosowując się z ubiorem do pozostałego towarzystwa po prostu moknę. Docieramy do Puław. Wszędzie powalone drzewa i latające gałęzie. W głowie kołacze myśl: „uff jednak ominęło nas najgorsze”. Na każdych możliwych światłach grzejemy ręce o silniki. Z ubrań kapie deszczówka. Jedyną suchą częścią mojego ciała są stopy. Tylko buty, chyba dzięki goretexowi spełniły swoje zadanie. Mimo totalnego przemoczenia humory nam dopisują. Niestety marzniemy. Ze zbawieniem czekamy na samochody jadące z naprzeciwka i kałuże które robią nam ciepły prysznic. Docieramy do Kazimierza. W recepcji Zajazdu Piastowskiego cieknie woda z naszych ubrań. Dostajemy swoje pokoje. Gorący prysznic i suszenie ubrań. Potem kolacja i browarki. Humory nam dopisują. Jesteśmy zadowoleni bo w czasie podróży mieliśmy wszystko. Upał, słońce, wichura, deszcz. Nasze ubrania wyschną dopiero następnego dnia w drodze powrotnej o osuszy je wiatr w czasie powrotu.

Już planujemy następny wyjazd. Tym razem dłuższy.

Komentarze : 5
2011-03-01 10:13:10 5

Po czyms takim na pewno kocha.

2011-03-01 07:34:00 Michaliński

Fajny wpis! :) Pocieszyłeś mnie, bo też będę moją kobietę namawiać na jeżdżenie. :D Mam nadzieję, że przekona się tak jak Twoja i nie będzie kręcenia noskiem. ;) Pozdrawiam! ;) M.

2011-02-28 17:35:34 Jose

@miszi spoko sukces został osiągnięty, zaledwie ze 2 tygodnie potem pojechaliśmy na mazury. Trochę bolała ją pewna część ciała ale dała radę. Nawet jej kurtkę musiałem kupić :)

2011-02-28 17:32:31 miszi

byle tylko się nie zniechęciła po jednej przejażdżce w złej pogodzie

2011-02-28 17:32:04 miszi

I co? Żonka nie pogoniła z domu po takiej wycieczce? :P w sumie jak kocha to przecierpi ;)

  • Dodaj komentarz