• » RiderBlog
  • » jose
  • » Skuterowo - czyli skuterem po mieście i w trasie część I
Najnowsze komentarze
Ja miesiąc temu miałem glebę przy ...
michalinski do zdjęcia: Oto on 1
O kurza twarz! :) Ale wygląda odja...
dawid Triumph Tiger 1050 do: Mknęli razem czyli rozważania inaczej
Musiałem gdzieś o tym napisać - wy...
o cholercia.. prawdziwszczęście,że...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

21.02.2011 10:24

Skuterowo - czyli skuterem po mieście i w trasie część I

Półtora sezonu pojeździłem 50 tak jak wspomniałem to wcześniej. Czy czas ten trzeba uznać za stracony? A może jednak udzielił on mi paru rad i nauk? Co zostało w mojej pamięci z tego okresu?

Na pewno pierwszy szlif. Pamiętam dokładnie że była to kwietniowa niedziela. Żona z synem pojechała do swoich rodziców, a ja postanowiłem wybrać się na zakupy a dokładnie po spodnie. Mimo że była godzina 11.00 nie było wcale ciepło. Założyłem sobie kurtkę modeki i zwykłe spodnie bo stwierdziłem że w motocyklowych jajka mi się zapocą. Odpaliłem swoje kymco i pojechałem do Marek po spodnie. Jazda była super, chociaż trochę zmarzły mi nogi w jeansach. Spodnie zakupione i powrót do domu. W międzyczasie słoneczko tak na mnie wpłynęło że pomyślałem sobie że wykorzystam to że mam wolną niedzielę i pojadę do swoich Staruszków. Fajna wycieczka poza miasto się szykuje. Ale skoro tak mi zmarzły nogi to wpadnę po drodze do domu i zmienię spodnie na motocyklowe z podpinką. Jak się potem okazało była to chyba myśl zbawienna. Wyleciałem z Warszawki i zamiast pomykać dwupasmówką stwierdziłem że pojade sobie boczkiem bo i ruch będzie mniejszy. I to był chyba mój błąd. W tej chwili kiedy wpadłem na ten pomysł opuściło mnie chyba moje szczęście. Pomykam sobie śmiało (jeżeli jazdę z prędkością 65 km/h można nazwać pomykaniem) minąłem jedno małe rondo i zbliżałem się do drugiego kiedy wyprzedził mnie koleś na choperze. Już prawie jestem na rondzie zostało mi ze 100 m i nagle wyprzedził mnie ktoś na sporcie. Zrobił to niestety tak nie umiejętnie że przed moim nosem jego stopa opadła na tylni hamulec. Piach i widzę jak kolo kładzie się przede mną. Wpadam w panikę! Odruchowo naciskam klamkę i niestety nie pamiętam jakiego hamulca, czy przedniego, czy tylniego. Tylnie koło zaczyna mnie wyprzedzać. Skuter kładzie się na lewą stronę a ja razem z nim. Ktoś zatrzymuje się samochodem jadącym z naprzeciwka i pyta czy wezwać pogotowie. Kiwam głową, że nie. Siadam na krawężniku. Nie mogę złapać powietrza (pewnie przywaliłem klatką w kierownicę, nie wiem. W końcu udaje mi się podnieść szczękę od kasku. Łapie oddech. Wstaje i zmierzam w stronę kymco. Pewnie wszystko połamane, lampy pobite, jak ja wrócę do domu myślę sobie. Podnoszę maszynkę do góry i stawiam na chodniku. Uff. Nie jest źle wszystko całe, zero pęknięć tylko trochę podrapane i podnóżek pasażera uszkodzony. Podchodzi koleś ze spotra i pyta czy wszystko ok. Generalnie nić mnie boli ciuchy całe. Patrze na jego podarte jeansy i podartą kurtkę zimową. Super żeś się załatwił kolego – myślę sobie. Nie robie zamieszania. Odpalam dinka wsiadam i jadę na stację BP. Nie jest źle. Normalnie kończę wycieczkę nie czując bólu. Gorzej jest wieczorem. Wszystkie mięśnie bolą mnie jakbym przerzucił z tonę cementu. Nie mogę się położyć ani podnieść bo kiedy to czynnie ból w klatce jest porządny. No ale nic jakoś przejdzie. I po paru dniach przeszło. Jeśli myślicie że miałem jakieś obawy aby w poniedziałek pojechać skuterkiem do pracy to się mylicie. Po prostu wsiadłem i pojechałem. Analizowałem tą sytuację wiele razy. Czy mogłem jakoś uniknąć wywrotki. Pewnie i mogłem ale odległość między mną a leżącym kolesiem była tak niewielka że po prostu wpadłem w panikę. Nie wiem właściwie czym hamowałem, czy przodem czy tyłem, a może oboma naraz. Nauczyłem się natomiast paru rzeczy i to chyba jest najistotniejsze. Zawsze ale to zawsze, nawet jak jest 30 stopni i pełne słońce zakładam ciuchy na moto. Nawet jadąc tylko te 10 km do pracy wolę się ubrać w kurtkę, spodnie i buty. Wole żeby mi się jajka spociły niż mam wydłubywać asfalt z tyłka jak robił to koleś od sporta. Nie przeceniam swoich możliwości i nie zajerzdzam nikomu drogi kończąc manewr wyprzedzania tuż przed jego nosem. Mam pierwszy szlif za sobą więc wiem jakie to jest uczucie i nie boję się już określenia że zawsze musi być ten pierwszy raz.

W sumie dzięki ubraniom, które nawet nie uległy większym uszkodzeniom (spodnie metro, kurtka modek – przetarcie materiału na kieszeni) nie miałem żadnych obtarć ani innych śladów bliskiego spotkania z asfaltem...........

Komentarze : 6
2011-11-05 23:37:25 kisiu81

Ja miesiąc temu miałem glebę przy prędkości 30 km/h i rękę w gipsie. Pośpiech wrogiem wszystkiego!

2011-03-02 20:38:02 anka100021

o cholercia.. prawdziwszczęście,że Ty jesteś cały! i oby już nic takiego się nie przytrafiło:) pozdrawiam

2011-02-21 22:02:05 Jose

Krzywdę to nawet można zrobić sobie na rowerze nie trzeba do tego skutera czy motocykla

2011-02-21 21:39:59 Kariot

@Gojus - czyżbyś nie radził sobie z dojrzewaniem?
Pozdrawiam

2011-02-21 21:25:56 Gojus (lat 15)

Tak więc widać panowie (panie) Motocykliści, ze na skuterze można tak samo sobie zrobić krzywdę jak na sporcie, nieprawdaż? Pozdrowienia dla rozdziewiczonych!

2011-02-21 15:06:53 miszi

Całe szczęście, że nic poważnego się nie stało. Jednak człowiek najwięcej uczy się na własnych błędach

  • Dodaj komentarz